wtorek, 28 sierpnia 2012

[III] Wiedziałam, że tej nocy nie będę spać spokojnie.


Po odprowadzeniu młodszych uczniów do swoich dormitoriów i krótkim wykładzie o zasadach panujących w szkole, który wygłosił Albus rozeszliśmy się do swoich pokoi. Byłam bardzo zmęczona całym dniem, ale wiedziałam, że zaraz zobaczę się z przyjaciółkami, co dodawało mi sił. Weszłam szybko po mosiężnych schodach, przejeżdżając dłonią lakierowaną barierkę. Delikatnie otworzyłam ciężkie drzwi sypialni, rozglądając się po pokoju. Słysząc ciche skrzypnięcie, dziewczyny odwróciły się gwałtownie i przybiegły mnie powitać.
 - Jak dobrze Cię widzieć! - Anja rzuciła mi się w ramiona, podskakując radośnie.
 - Was też świetnie widzieć.- uśmiechnęłam się do dziewczyn, ściskając przy tym Sarę.
Przyjrzałam się przyjaciółkom i wydawały mi się jeszcze piękniejsze niż przed wakacjami. Czarny, błyszczący warkocz Anji był o wiele dłuższy i pięknie układał się na jej wyraźnie pełniejszym biuście. W dużych,piwnych oczach dziewczyny, zerkających na mnie spod długich rzęs malowała się radość i podekscytowanie. Sara również wyglądała wspaniale. Jej jasna czupryna spięta była w ciasny kok, z którego wychodziły pojedyncze pasma włosów, a w ciemnych oczach nie widać było żadnego zmęczenia. Szeroka,czarna szata szkolna, przykrywała jej nienaganną figurę. Trzymając obie przyjaciółki za ręce, poprowadziłam je na starą, purpurową sofę, która stała w rogu naszej sypialni.
Kiedy już wszystkie wygodnie ułożyłyśmy się, sięgnęłam po różdżkę i wyczarowałam 3 niewielkie butelki kremowego piwa. Każda z nas mocno chwyciła szkło i zaczęłyśmy niezwykle głośną rozmowę, spowodowaną 2 miesięczną tęsknotą.
 - Jak było w Australii Anju? - zwróciłam się w stronę brunetki, biorąc spory łyk piwa.
 - To była wycieczka mojego życia dziewczyny! - Gryfonka podekscytowała się, a w jej oczach można było dostrzec iskry. - Naprawdę świetnie się bawiłam, pogoda była niesamowita i krajobrazy zapierały dech w piersiach.
Razem z Sarą z uwagą wysłuchałyśmy opowieści przyjaciółki o kangurach, dziwacznym wujku leżącym cały dzień na hamaku i australijskich sklątkach tylnowybuchowych.
 - Szkoda, że nie byłyście tam ze mną. - westchnęła dziewczyna, odstawiając na dębową podłogę pustą butelkę po trunku. - Tęskniłam za Wami i ....
 - Fredem? - dodała szybko Sara, nie zważając na moje zażenowanie.
Wiedziałam, że gdy tylko rozpocznie się temat mojego kuzyna z ust przyjaciółek wybrzmią takie słowa jak "ciacho" czy " z takim to bym się mogła zatracić".
 - Koniec tematu, koniec tematu! - zaczęłam nerwowo wymachiwać rękoma na prawo i lewo, co rozbawiło moje koleżanki. - Fred jest szczęśliwym singlem.
Zostawiając Gryfonki w dormitorium postanowiłam przejść się po szkolnych korytarzach, których tak brakowało mi podczas ferii letnich. Nie chciałam jednak robić tego sama, dlatego zdecydowałam się spytać Jamesa, czy nie chciałby mi towarzyszyć. Ruszyłam w stronę dormitoriów chłopaków, zatrzymując się na chwilę w salonie Gryffindoru. W kominku przyjemnie tlił się ogień, rozświetlając czerwone skórzane fotele obite w złote plety z herbem naszego domu. W kącie stał pokaźny, lakierowany regał z przeróżnymi księgami potrzebnymi do odrobienia pracy domowej, uwarzenia eliksiru czy samodzielnej nauki. Zaraz przy regale znajdywał się niewielki okrągły stolik z dwoma krzesłami, gdzie każdy mógł usiąść i wziąć się do nauki czy też napisać wypracowanie na 2 rolki pergaminu dla profesora Corney'a. Zerkałam na wszystko z dużym sentymentem. Po chwili podążyłam do dormitorium Jamesa, pokonując takie same schody, jak przy naszej sypialni. Dysząc ciężko, zapukałam 2 razy do drzwi i nie czekając na odpowiedź, otworzyłam szybko drzwi. Moim oczom ukazał się widok zapracowanych kuzynów. Potter wraz z Louisem i Fredem rozpakowywali ze swoich ogromnych walizek sterty ubrań, książki i inne gadżety za pomocą różdżek. Grube szydełkowane swetry od babci Molly wylądowały pod łóżkiem Louis'a. Patrząc na nich z wyrzutem, podbiegłam do łoża kuzyna i zanurkowałam pod nie, modląc się, abym nie padła ofiarom wielkiego pająka. Strach przed nimi odziedziczyłam po tatusiu. Dzięki Bogu, pod meblem nie było żadnego kurzu ani brudy, nie mówiąc już o insektach. Zdecydowanym ruchem przyciągnęłam do siebie swetry kuzynów i ułożyłam je na najwyższej półce regału na ubrania.
 - James, przejdziesz się ze mną? - spytałam cicho, nie zwracając najmniejszej uwagi na reakcję brata i ciągnąc go w kierunku drzwi.
_____
Przechadzaliśmy się powoli, rozmawiając o niezwykle uciążliwych planach mojej mamy co do wzorowego zdania Owutemów przez chłopaków. James nie przejął się tym za bardzo, tak jak i reszta towarzystwa. Śmiejąc i żartując wracaliśmy do Pokoju Wspólnego. Nagle zauważyliśmy szczupłego i wysokiego chłopaka przy drzwiach, który z pewnością nie był Gryfonem. Jego szare oczy łypały na Grubą Damę, która była pogrążona w głębokiej drzemce i nie zauważyła intruza. Jasne, prawie białe włosy opadały na wysokie czoło chłopaka,a na jego bladej twarzy rysował się chytry uśmieszek. Momentalnie zorientowaliśmy się kim jest ów "gość" i zachowując opanowanie zbliżyliśmy się do Ślizgona. Chłopak odwrócił się w naszą stronę, lekko zdezorientowany, jednak jego uczucia można było odczytać tylko po oczach. Złośliwy grymas twarzy pozostał i uderzał w nas z całej siły.
 - Co tutaj robisz, Malfoy? - James podniósł głos i obdarzył Scorpiusa wrogim spojrzeniem. - Z tego co mi się wydaje, Wasze dormitorium znajduje się w lochu.
Chłopak zaśmiał się pod nosem, wywracając oczyma.
 - Nie Twój interes, Potter, co tutaj robię. Twój miniaturowy mózg i tak tego nie ogarnie.
Potter już szykował jakąś ciętą ripostę, jednak złapałam go szybko za ramię i przyciągnęłam do siebie, robiąc firmową minę "Bracie, nie warto". James obdarzył mnie lekkim uśmiechem, po czym odwrócił się na pięcie, zostawiając Ślizgona w spokoju.
 - Zmykaj stąd Scorpiusie, już! - machnęłam ręką w stronę Malfoy'a, po czym pobiegłam za moim kuzynem.
 - Zamknij się, Weasley, kim Ty niby jesteś aby mi mówić co mam robić? - krzyknął za mną blondyn, krzyżując ręce w geście obronnym.
Zatrzymałam się, biorąc głęboki wdech i licząc do trzech. Pewna siebie ponownie odwróciłam się w stronę Malfoy'a.
 - Słuchaj gnojku, z dniem dzisiejszym zostałam wybrana przez profesora Longbottoma na Prefekta Gryffindoru i myślę, że Dyrektor McGonagall zainteresuje się Twoją wieczorną obserwacją naszego dormitorium.Czuję się w obowiązku dbać o bezpieczeństwo mojego domu. - wycedziłam przez zęby, bardziej po to, aby zrobić na złość blondynowi.
Nie odrywałam wzroku od oczu Ślizgona, które w tym momencie pałały do mnie największą nienawiścią.
 - W takim razie chciałbym Cię poinformować, że ja również przez najbliższe lata będę pełnił rolę prefekta. Szanowny opiekun Slytherinu, profesor Bennet był łaskaw zaszczycić mnie tą propozycją. - chłopak zerkał na mnie z dezaprobatą, a w jego głosie dało się wyczuć niezrównaną satysfakcję.
 - W takim razie powodzenia - odparłam, odwracając się i zostawiając Ślizgona samego na korytarzu. 
Weszłam do Pokoju Wspólnego dysząc ciężko. Oparłam ręce o kolana, nachylając głowę i pozwalając moim myślom na swobodny przepływ. Przymknęłam na chwilę oczy, aby móc znaleźć racjonalne wytłumaczenie dla Scorpiusa. Żadne takie mi się nie nasuwało.Dlaczego Malfoy obserwował Grubą Damę? Co on knuje? Jako prefekt Slytherinu chłopak miał wolną rękę do działania. Nikt nie mógł oskarżyć go o pałętanie się po szkole w nocy czy inne ekscesy. Moje kontemplacje przerwała Anja, szturchając mnie dość mocno. 
 - Słuchaj, chcę się zapisać do drużyny quidditcha. - wypowiedziała to zdanie jednym tchem, stojąc prosto jak struna.
Spojrzałam ze zdziwieniem na przyjaciółkę, po czym odpowiedziałam:
 - Przecież Ty nie umiesz grać w quidditcha. 
 - Może i nie umiem, ale mam taki plan, żeby w ten sposób zbliżyć się do Freda. Poproszę go o dodatkowe treningi. - Dziewczyna z aprobatą klasnęła w dłonie.
Zaśmiałam się, jednak wiedziałam, że to okropnie głupi pomysł. Niestety, musiałam zgasić zapał Anji w tempie natychmiastowym.
 - Słuchaj, nawet tysiąc treningów nie zrobi z Ciebie gracza, nie masz tego drygu. Poza tym, wydaje mi się, że Fred nie byłby zachwycony wizją siedzenia po zajęciach, żeby Cię tego nauczyć. 
Brunetka spochmurniała, jednak stwierdziła, że nie odpuści snucia nowych planów, w jaki sposób zbliżyć się do mojego kuzyna. Westchnęłam ciężko, dając jej do zrozumienia, że nie ma mojego błogosławieństwa, po czym wtargałam się po schodach do mojego dormitorium. Wiedziałam, że tej nocy nie będę spać spokojnie.
Koniec

Z góry przepraszam za wszystkie błędy. Mam nadzieję, że spodobała Wam się trzecia część. Czwarta pojawi się za tydzień, lub trochę krócej. Pozdrawiam :*

czwartek, 23 sierpnia 2012

[II] Byłam szczęśliwa

Adam przywołał nas do siebie skinieniem dłoni, dając do zrozumienia, że łatwo ktoś może nas usłyszeć, więc musimy mówić szeptem. Stworzyliśmy wokół przyjaciela zwarte koło, tak, aby każdy z nas mógł dobrze widzieć wyraz jego twarzy i dobrze słyszeć każde słowo. Słońce znajdujące się w zenicie, przebijało się przez szyby pociągu, parząc nas w karki, jednak nikt nie ruszył się z miejsca, aby zaciągnąć purpurowe zasłony i stworzyć cień. "Żongler" przeglądany przeze mnie przed chwilą, posłużył teraz za nakrycie głowy, chroniące przed bezwzględnymi promieniami.
- Moi drodzy, decyzja Draco o wystawieniu swej kandydatury była, delikatnie mówiąc, przemyślana.- Adam nachylił się w naszą stronę,przegryzając nerwowo wargę.
- Zaraz, faktycznie! - uniósł się James - Przecież rodzina Malfoy'ów ma mnóstwo pieniędzy, którymi mogą...
- Zasilić budżet Ministerstwa? - Hugo dokończył, klaszcząc energicznie w dłonie.
Wszyscy zamilkli szukając jakichś dalszych wskazówek, które tłumaczyłyby brak moralności w tak ważnej dla magicznego świata instytucji.
- Przecież tu nie tylko o to chodzi. - wtrącił Louis. - Podobno Malfoy posiada jakieś brudne informacje o obecnych członkach Ministerstwa, którymi może pogrążyć całą instytucję.
- No tak, wątpię aby chcieli ryzykować. Przyjęcie Draco na szczyt, oznaczałoby same korzyści.Reputacja zostanie, a dodatkowo profity pieniężne osłodzą słabe rządy byłego Śmierciożercy.- Fred pokiwał głową, w sposób wyrażający dezaprobatę.
- Ale tu nie tylko o to chodzi: Draco będzie mógł wprowadzić wyznawane przez siebie zasady do Hogwartu. - wyszeptał Adam jednym tchem.
- Nie sądzę. McGonagall nigdy by na to nie pozwoliła. - James uniósł głos - Hogwart od czasów Dumbledora był niezależną instytucją, pozbawioną wpływów z zewnątrz.
- Dopiero kiedy Voldemort przejął władzę, wszystko zaczęło się komplikować. - dodałam, łapiąc się za głowę.
Nagle drzwi do naszego przedziału głośno zaskrzypiały i otworzyły się. Wstrzymaliśmy oddech na chwilę, ale zaraz uspokoiliśmy się. Naszym oczom ukazał się wujek Neville, nauczyciel zielarstwa i przyjaciel naszych rodziców.
- Cześć dzieciaki! - mężczyzna powitał nas wesołym tonem, uśmiechając się do każdego po kolei. Podeszliśmy do Longbottoma i wyściskaliśmy go serdecznie.
- Cóż tam słychać wujku? Jak ciocia Hanna? - zapytałam uprzejmie, ukazując Nevillowi miejsce obok mnie.
- U nas wszystko wspaniale, czujemy się świetnie. W ferie zimowe przyjedziemy odwiedzić Waszych rodziców. - mężczyzna poinformował nas o tym z wielkim zapałem.
- Bardzo się cieszymy. - odparliśmy chórem.
Po chwili rozmowy, opowieściach o wakacjach i planach na nowy rok szkolny Neville przeszedł do sedna sprawy.
- Kochani, jak zapewne wiecie, trzeba wybrać nowych prefektów. Chciałbym poprosić Rose i Albusa aby uczynili mi ten zaszczyt i zgodzili się nimi zostać.
Spojrzałam na Albusa, a on na mnie. Jednak nie czekaliśmy długo z decyzją. Odkąd pamiętam marzyłam o tym, aby zostać prefektem, tak jak moi rodzice. Wiedziałam, że będą ze mnie bardzo dumni i nie bałam się powierzonych mi obowiązków.
- Wujku, z przyjemnością! - ucieszony głos Pottera rozniósł się po całym przedziale. Ruchem głowy zgodziłam się z Albusem, w głębi duszy dziękując Bogu, że ten rok tak wspaniale się dla mnie rozpoczął.
Powoli zaczęło się ściemniać. Słabe światło lampy, rzucało blask na nasze twarze, na których można było wyczytać znużenie długą podróżą. Oparłam się o ramię Jamesa i próbowałam odpocząć. Jednak podświadomość nie dawała mi zmrużyć powiek, obserwowałam Roxanne i Louisa siedzących naprzeciwko i wymieniających się plikiem kart z wizerunkami znanych czarodziejów z czekoladowych żab. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy przypomniałam sobie, że Fred podczas wakacji podebrał im kilka ważniejszych pozycji z kolekcji, licząc, że nikt go nie zobaczy. Rodzeństwo zaczęło narzekać, że wymianę utrudnia im niezwykle słabe światło tlące się w jednym kloszu powieszonym przy drzwiach przedziału. Pozostałe dwie lampy już od kilku dobrych lat odmawiały posłuszeństwa. Wyjęłam z torby wygaszacz, który tata podarował mi przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie.Wcześniej on sam dostał go w spadku od profesora Dumbledore'a i pomógł mu w dotarciu do swoich przyjaciół w chwili zwątpienia. Przyglądałam mu się badawczo, stwierdzając, że przez 20 lat nie utracił swojego blasku. Na metalowej obudowie nie dało się dostrzec ani jednej rysy, a wygrawerowane litery "AD" były całkowicie wyraźne i czyste. W momencie naciśnięcia spustu, całe pomieszczenie rozświetliło się, co sprawiło, że wszyscy czuliśmy się pewniej i przytulniej. Nagle przypomniałam sobie, że jako prefekt muszę już teraz spełniać swoją powinność i przypomnieć wszystkim, że za chwilę będziemy w szkole i należy włożyć szatę szkolną.
- Albus, musimy przejść się po przedziałach - odparłam stanowczo po czym pociągnęłam kuzyna za rękę i trzasnęłam drzwiami. - Zaraz będziemy w Hogwarcie.
__________
Wielka Sala po feriach letnich wydawała się jeszcze bardziej przestronna i widna. Przez wymyte okna odbijało się światło białych świec palących się tuż przy suficie. Wisiały one w powietrzu, tworząc podniosłą i uroczystą atmosferę. Na ścianach wisiały lniane płótna z godłami wszystkich czterech domów. Umiejętne zaklęcie sprawiło, iż powiewały one lekko, sprawiając wrażenie subtelnego tańca. Czyste, drewniane stoły uginały się od różnorodnych potraw, na widok których, wszystkim zaczęło ściskać żołądki. Na srebrnych tacach można było dostrzec pieczonego kurczaka,paszteciki grzybowe i ciastka z dynią. Wiedzieliśmy jednak że musimy poczekać, aż dyrektor McGonagall wygłosi swoją coroczną mowę, pełną przestróg i zakazów, jak i wskazówek na cały pobyt. Ceremonia przydziału pierwszoroczniaków również była nieunikniona, co oznaczało jeszcze pół godziny siedzenia w skupieniu.Odwróciłam się, przyglądając się przerażonym minom jedenastolatków. Rozglądali się oni niepewnie po ogromnym pomieszczeniu, tworząc zwartą grupę. Na polecenie dyrektorki podeszli powoli pod podest i ustawili się w równym szeregu. Każdy czekał cierpliwie, aż jego nazwisko zostanie wyczytane przez wujka Neville'a. Gdy już wszyscy zostali przydzieleni do odpowiednich domów, rozległy się oklaski i pogwizdywania.
- Wystarczy moi drodzy, pozwólcie powiedzieć mi kilka słów. - donośny głos McGonagall rozniósł się po Wielkiej Sali, tworząc echo.
Wszyscy momentalnie się uciszyliśmy, licząc na to, że mowa nie będzie zbyt długa i nużąca. Fred przewrócił oczyma, a James westchnął głęboko, jednak oboje spotkawszy moje surowe spojrzenie przestali okazywać swoją dezaprobatę.
- Cudownie widzieć Was wszystkich w nowym roku szkolnym. Mam nadzieję, że po zasłużonym odpoczynku w wakacje, od początku będziecie wzorem sumienności i odpowiedzialności. Chciałabym przedstawić Wam Profesora Lupina, który w tym roku obejmie stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią.
Przy stołach Gryfonów, Krukonów i Puchonów rozległy się gromkie brawa, natomiast wśród Ślizgonów zapał był zauważalnie mniejszy. Dyrektor poprosiła o zachowanie ciszy, aż do końca jej przemowy, dlatego wszyscy momentalnie zamilkli.
- Wiem, że jesteście znużeni długą podróżą, dlatego ostatnią rzeczą, o której pragnę wspomnieć, to przypomnienie nowym prefektom, że po wieczerzy ich obowiązkiem jest opieka nad pierwszorocznymi i wskazanie im dormitoriów.
Wraz z Albusem energicznie kiwnęliśmy głowami, po czym uśmiechnęliśmy się do siebie promiennie. Pozostało nam już tylko jedno: zajęcie swoich miejsc i pałaszowanie niezliczonej ilości przysmaków, popijając je kremowym piwem i dzbankami z sokiem dyniowym. Właśnie za tą atmosferą tęskniłam przez całe wakacje. Byłam szczęśliwa.
Koniec Rozdziału II
_____________
Chciałabym poinformować, że założyłam blog graficzny. Przyjmuję zamówienia. www.naglowkowy.blogspot.com
Kochani, bardzo dziękuję za wszystkie opinie,jestem wdzięczna, że komuś w ogóle spodobało się moje opowiadanie ;) Jeżeli chcecie być powiadamiani o nowych postach lub zachęcić mnie do przeczytania Waszej twórczości, piszcie w powiadamiaczu. Pozdrawiam ;)

wtorek, 21 sierpnia 2012

[I] Spakowana?

Słońce powoli wschodziło nad Derbyshire,wyznaczając rytm życia miasta. Pierwsze promienie zaczęły przebijać się przez ażurowe firanki muskając mnie po nosie i policzkach. Otworzyłam oczy i przeciągając się leniwie, rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim lekki nieład. Na solidnym wiśniowym biurku, wycieranym codziennie z takim zapałem przez moją mamę rzucone zostały wszystkie książki potrzebne na rozpoczęcie nowego roku szkolnego w Hogwarcie. Obok biurka znajdywała się szafa na ubrania w tym samym kolorze. Jej drzwi były otwarte, gdyż dawno nie robiłam w niej żadnych porządków, co sprawiło że przestała się domykać od nadmiaru jeansowych spodni i lnianych golfów. Drewniany kufer podróżny rzucony w rogu pokoju stał jeszcze pusty, a przecież za parę godzin czeka mnie powrót do szkoły.W popłochu wyrzuciłam wszystkie rzeczy z komody, modląc się, aby mama nie wpadła z znienacka, robiąc mi awanturę i wytykając lekkomyślność. Przeklinając odwlekanie spraw na ostatnią chwilę, upychałam grube wełniane swetry wgłąb walizki. Gorączkowe poszukiwania podręcznika do transmutacji przerwało mi ostre uderzenie poduszką. Odwróciłam się gwałtownie i moim oczom ukazał się wysoki chłopak z rozwianą czupryną, przykrywającą wysokie czoło. Jego przenikliwe, niebieskie oczy, patrzyły na mnie ze zdziwieniem, a przekrzywione okulary na czubku nosa lśniły w porannym słońcu jak nigdy wcześniej. Wydaje mi się, że nie zdawał sobie sprawy w jak bardzo nieodpowiednim momencie postanowił złożyć mi wizytę. Przez chwilę wpatrywałam się w kuzyna, po czym obdarzyłam go promiennym uśmiechem, postanawiając zachować spokój godny mojej matki.
-Witaj James, spakowany?
Chłopak zerknął na nieład panujący wokół mojego bagażu po czym usadził się wygodnie na moim łóżku i kiwnął potakująco głową.
-Już od tygodnia, czego nie można powiedzieć o Tobie - zaśmiał się ironicznie.
Ugryzłam się szybko w język, nie mając ochoty na rodzinne dogryzanie. Usiłowałam domknąć ciężki kufer, jednak ogrom rzeczy, które miałam zabrać w podróż, był niepokonany. Spokój zaczął opuszczać mnie w tempie natychmiastowym. Kopnęłam walizkę, i schowałam twarz w dłoniach, ogłaszając bezsilność. Potter wstał z łóżka i szybkim ruchem domknął walizkę, po czym poklepał mnie po ramieniu i oznajmił że powinniśmy zejść na dół, aby zjeść śniadanie z innymi członkami rodziny. Westchnęłam głęboko, zrywając się z miejsca. Schodząc na dół, ujrzałam ciocię Ginny i mamę smażące jajka na ogromnych patelniach i gotujące wodę w mosiężnych czajnikach. Prowadziły ożywioną rozmowę dotyczącą tegorocznych wyborów na Ministra Magii. Wraz z nadejściem moim i Jamesa, ucichły gwałtownie i poleciły nam zająć miejsca przy stole.
- Cześć wszystkim! - krzyknęłam do reszty rodziny, po czym usadowiłam się między Hugo a Fredem.
Przez dłuższą chwilę w jadalni panował harmider. Tata wraz z wujkiem Georgem dyskutowali na temat wprowadzenia samo-wybuchających żelków do oferty Magicznych Dowcipów Weasleyów. Wujek Harry przeglądał Proroka Codziennego, natomiast ciotka Fleur zaganiała wszystkich do stołu, uciszając sprzeczających się Louisa i Roxanne. Gdy wszyscy już się uspokoili, głos zabrała mama.
- Dzisiaj wielki dzień. - rozpoczęła swój wywód uroczystym tonem - James, Fred i Louis rozpoczynają swój ostatni rok w Hogwarcie.
Chłopcy wzruszyli ramionami, nie odrywając swojej uwagi od smażonych jajek i tostów z serem.
- Jakby to było coś specjalnego, kochanie - wtrącił tata, mlaskając głośno, co wywołało oburzenie cioci Ginny, trącającej brata łokciem. - Tysiące czarodziejów przed nimi, również uczęszczało do siódmej klasy, wszyscy dali radę.
- Owszem,to jest coś specjalnego Ronaldzie. Owutemy to ogromnie ważne egzaminy, sprawdzające Wasze umiejętności zebrane w ciągu nauki w Hogwarcie - Hermiona ogłosiła dobitnie intonując słowo "ważne". - I mówię to w imieniu całej rodziny: mamy nadzieję, że weźmiecie się porządnie do pracy i zdacie je śpiewająco.
Przy stole zapanowała cisza.Wszyscy udawali, że nie przejmują się za bardzo wywodem mamy, aczkolwiek nerwową atmosferę dało się wyczuć na odległość. Spojrzałam niepewnie na Jamesa, ale on tylko puścił do mnie oko, po czym zabrał się za pałaszowanie szarlotki. Grzebiąc w swoim talerzu, zastanawiałam się, czemu mama wywołała taką presję na chłopakach. Przecież sama wraz z tatą i wujkiem Harrym zamiast siedzieć w szkole i uczyć się do egzaminów, ruszyła w siódmej klasie w pogoń za Horkruksami, mając za najwyższy priorytet pokonanie pewnego czarodzieja.
_______
Po "sympatycznym" posiłku, wszyscy znieśli swoje kufry pod ceglany kominek w salonie.Wujek Percy szybko ustawił wszystkich w rzędzie i wręczył po garści szarego proszku. Poprzez Sieć Fiu rodzina sprawnie dostała się na dworzec King Cross, jak zwykle o tej porze przepełniony ludźmi. Jedni w popłochu biegli na pociąg, inni rozglądali się niepewnie. Tłum oraz odgłosy nadjeżdżających pociągów szybko mnie ożywiły. Pchałam swój wózek z kufrem, sową i bagażem podręcznym, gawędząc wesoło z Roxanne i Albusem. Byłam bardzo podekscytowana nowym rokiem i zobaczeniem przyjaciół.
- Wysłałaś sowę do Adama? - spytał mnie James, pomagając dopchać ciężki wózek Roxanne.
- Tak, był z rodzicami w Irlandii, ponoć świetnie się bawił. - odparłam. - Cieszę się, że zobaczymy go po tych 2 miesiącach.
Gdy nadeszła pora pożegnania, wszyscy zostali wycałowani przez nadopiekuńczą Hermionę. W jej oczach dało się dostrzec łzy, które dyskretnie wycierała haftowaną chusteczką.Po ostatnich wskazówkach w stylu "Tego nie róbcie pod żadnym pozorem" rzuconych przez mamy i uściskach od ojców, którzy kazali nam przymknąć oko na kazania kobiet, zajęliśmy miejsca w przedziale tuż przy drzwiach. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że wreszcie doznamy wolności i swobody, zaczęliśmy przekrzykiwać się wzajemnie i wymyślać coraz to nowe sposoby na umilenie sobie czasu w pociągu. Patrzyłam przez okno, obserwując mijane budynki, drzewa, miasta. Oddalaliśmy się od domu, ale do Hogwartu mieliśmy długą drogę. Wyciągnęłam "Żonglera" i z ciekawością zaczęłam przewracać kartki. James z Hugo i Fredem zajęli się bliżej nieokreśloną grą, która ze względu na wydawane głosy, zdawała być się niebezpieczna. Reszta rodziny prowadziła ożywioną rozmowę na temat tegorocznych zajęć obrony przed czarną magią. Przez ostatnie lata nie były one w Hogwarcie na najwyższym poziomie, dlatego też w wakacje douczaliśmy się u wujka Harrego i taty. W tym roku liczyliśmy na ogromne zmiany, gdyż prowadzić miał je Ted Lupin, syn Remusa i Tonks, oficjalnie należący do rodziny. Wiedzieliśmy, że kładzie on nacisk na użycie zaklęć obronnych w praktyce, co bardzo nam odpowiadało. Nagle do przedziału wpadł Adam. Jego brązowe włosy były nienagannie ułożone, a na nosie i policzkach widoczne były piegi, których nabył podczas wakacji w Irlandii. Chłopak uśmiechnął się szeroko, a my natychmiast zerwaliśmy się ze swoich miejsc, aby go powitać. Wśród serdecznych uścisków upłynęło nam pół godziny. Po długiej opowieści o Irlandzkich zabytkach, kulturze, jedzeniu i czarodziejach Adam poruszył dość nieznany nam temat.
- Słyszeliście, kto złożył swoją kandydaturę na Ministra Magii?
Wszyscy spojrzeliśmy się po sobie, nikt niestety nie zajmował się czytaniem gazet podczas wakacji. Teraz żałowałam tego niezmiernie.
- Mów - zachęcił go Hugo.
- Draco Malfoy, moi drodzy. - odparł dobitnym tonem Adam.
Otworzyliśmy usta ze zdumienia. Malfoy Ministrem Magii? To chyba jakiś żart. Nie wiedzieliśmy jak Ministerstwo mogło popierać byłego Śmierciożercę, zaakceptować jego kandydaturę. Szybko jednak całą sprawę wyjaśnił nam Adam.
Koniec rozdziału I

Jak Wam się podobał rozdział? Jeżeli chcecie być informowani o najnowszych notkach, proszę, zgłoście to w powiadamiaczu.Informacje o nowych postach u Was również proszę zostawiać w powiadamiaczu. Ja również chętnie przeczytam Wasze opowiadania. Pozdrawiam ;)