poniedziałek, 3 września 2012

[IV] Był do tego stworzony.


Wstałam rano z ogromnym bólem głowy. Podnosząc się powoli z dębowego łoża, zerknęłam w stronę Nicole i Anji. Obie jeszcze spały, przykryte prawie po uszy grubymi kocami. Szybkim ruchem różdżki pościeliłam swoje posłanie i podążyłam szybkim krokiem w stronę łazienki. Spojrzałam w lustro i jak zwykle, ujrzałam rudą dziewczynę z rozczochraną czupryną i lekkimi sińcami pod oczami. Potraktowałam twarz lodowatą wodą, która szybko wygoniła ze mnie resztki zaspania. Kiedy próbowałam ogarnąć moje niesforne kosmyki, do pomieszczenia weszła Nicole, wyszczerzając na powitanie swoje proste i białe zęby. Patrzyłam na nią pełna podziwu. Jej buzia wyglądała idealnie, cera była jasna i promienna, a włosy gładkie, jakby dopiero wyszła od fryzjera. Zazdrościłam dziewczynie tego, że nawet siedmiu godzinach snu wyglądała jak top modelka. Wzdychając lekko, wyszłam z łazienki mrucząc:
- Czekam w Pokoju Wspólnym.
W drodze do salonu Gryffonów zdołałam obudzić oporną na wszystkie bodźce zewnętrze Anję. Całą swoją siłą, zerwałam z niej koc, na co dziewczyna odpowiedziała dość głośnym piskiem.
 - Wstawaj śpiochu! Za 10 minut zbiórka w Pokoju Wspólnym, idziemy na śniadanie. – Wypowiedziałam te słowa jednym tchem, po czym zeszłam na dół. Przy kominku stali już James, Albus, Fred ,Roxanne i Hugo. Obdarzyłam każdego soczystym całusem, po czym stanęłam obok, czekając na moje przyjaciółki.
 - Jak tam pierwsza noc w Hogwarcie w tym roku? – zagadnął mnie Hugo, widząc moje znużenie.
 - Źle. Nie mogłam spać. James mówił Wam o wczorajszej wizycie Malfoya na naszym piętrze?
Chłopak spojrzał mi w oczy i objął ramieniem.
 - Musimy wierzyć, że Ślizgon przyszedł tu tylko z ciekawości. Ot tak. - Mój brat starał się przyjąć wesoły ton, jednak jego głos odrobinę się załamywał.
 - Wiecie, te pogłoski o tym, że jego ojciec coś knuje, że chce zostać Ministrem Magii, sprawiają, że jesteśmy bardziej czujni. – wtrąciła Roxanne, bawiąc się kosmykiem swoich ognistych włosów.
- Póki, co, nie ma powodów do obaw. – skwitował szybko James, widząc idące w naszą stronę dziewczyny i Adama.
W Wielkiej Sali unosiły się wspaniałe zapachy smażonych jajek, boczku i tostów z serem. Fred z Louisem z ogromną werwą rzucili się w stronę stołu Gryfonów, rozsiadając się między kilku przestraszonych pierwszoroczniaków. Wraz z przyjaciółkami zajęłyśmy miejsca naprzeciw kuzynów, żałując zaraz tej decyzji. Chłopaki w niezwykle nieapetyczny sposób popijali ogromne ilości jedzenia kuflami soku dyniowego. Wzdychając głęboko, nałożyłam najmniejszą kromkę chleba tostowego. Zdałam sobie sprawę, że mój apetyt przeminął na dobre. Nasze śniadanie przerwał Brandon, który stanowczym krokiem kierował się w stronę stołu Gryfonów, dzierżąc w swoich dłoniach najnowszy egzemplarz „Proroka Codziennego”. Chłopak rzucił nam gazetę, siadając między mną a Anją. Nie musieliśmy nawet otwierać szarego brukowca, gdyż pierwsza strona wręcz do nas krzyczała.  Przysunęłam obiekt zainteresowania w moją stronę ignorując nerwowe mruczenie Hugo i bojowe okrzyki Freda i Louisa.
 - Cicho wszyscy! – zarządziłam. – Zaczynam czytać.
Odchrząknęłam kilka razy i wyprostowałam się na krześle. Starałam się opanować ton głosu tak, aby postronni nie wyczuli mojego zdenerwowania.
Harry Potter głową Ministerstwa?
Dziś członkowie Ministerstwa Magii z własnej inicjatywy wysunęli kandydaturę Pana Pottera na stanowisko Ministra. Decyzja była poparta większością głosów oddanych przez pracowników wszystkich wydziałów Ministerstwa. Jedynymi przeciwnikami owej kandydatury okazali się być przedstawiciele Wydziału Utrzymania Tożsamości i Tradycji założonej 10 lat temu przez Teodora Nott’a. Twierdzą oni, iż Potter przez wszystkie lata swojego życia wykazywał się lekceważeniem w stosunku do ogólnie przyjętych zasad oraz wrogim nastawieniem do teorii utrzymania czystości krwi. Ponadto członkowie wydziału uważają, że to właśnie Pan Harry Potter poprzez swój bunt jest odpowiedzialny za wszelkie nieszczęścia, które spotkały pokolenie czarodziejów przed 30 laty.
Gdy skończyłam czytać, zgięłam ze zdenerwowania gazetę i rzuciłam ją pod nogi jakiejś trzecioklasistki. Spostrzegłam, że twarz Jamesa robi się coraz bardziej czerwona, więc chwyciłam kuzyna kurczowo za rękę, aby go uspokoić.
 - Ojciec Nott’a był Śmierciożercą! Oszołomiła go nasza mama, a teraz siedzi w Azkabanie. – Hugo próbował mówić szeptem, jednak emocje, które nim targały, doprowadziły jego głos do nieprzyjemnego dla uszu pisku.
 - Dokładnie. A jego synalek założył tę plugawy Wydział pełen byłych Śmierciożerców, którym nie udowodniono winy i innych pseudo-czarodziejów, którzy najchętniej powybijaliby wszystkich porządnych obywateli z wątpliwą czystością krwi. – wycedził James, zaciskając pięść.
 - Spokojnie, przecież obecnym Ministrem jest Kingsley Shacklebolt. On na pewno nie pozwoli na to, aby Ministerstwo przejął Malfoy. – Uspokajał wszystkich Albus.
Reszta towarzystwa pokiwała głowami wobec spostrzeżeń Albusa.
 - To wszystko mi nie gra. Wydaje mi się, że Draco coś knuje. – rzuciła Roxanne.
Nagle do Wielkiej Sali wszedł Scorpius. Jego zazwyczaj blada twarz przybrała teraz barwę purpury, a w szarych oczach malowała się wściekłość. Za nim podążał tępy osiłek Drake, który również miał nietęgą minę. Ślizgoni przepchali się przez grupkę uczniów i usiedli obok Lucy Nikwerdis, która najwyraźniej była zdziwiona ich zachowaniem. Scorpius mówił coś do swoich przyjaciół, po czym odwrócił się w naszą stronę, posyłając nam pełne wrogości spojrzenie. Zerkałam zdziwiona na chłopaka, uświadamiając sobie, że zapewne przeczytał już dzisiejsze wydanie Proroka Codziennego. Wzruszyłam ramionami, nie mając najmniejszej ochoty na przejmowanie się tym nadętym karaluchem. Wyciągnęłam z torby złoty zegarek na łańcuszku, który otrzymałam od cioci Angeliny i wujka George’a w dniu 14 urodzin. Jego czarne wskazówki wskazywały za kwadrans dziewiątą.
 - Kochani, za piętnaście minut zaczynają się zajęcia. Czas na nas chłopaki. – zarządziłam, ciągnąc za sobą Adama i Albusa.
Szliśmy przez przestronny korytarz, zatrzymując się co chwilę, aby powitać kogoś znajomego. Szybko dołączyli do nas bliźniacy, Lorcan i Lysander, którzy byli w stanie ożywionej kłótni.  – Widać, że rodzice jeszcze nie wrócili z Majorki. – wyszeptał do mnie Adam. ( Rodzicami bliźniaków była Luna Lovegood i Rolf Scamander, zostali oni przyrodnikami i często podróżowali.)
Weszłam do Sali Profesor Brown, która uczyła transmutacji, zostawiając w tyle przekomarzających się chłopaków. Miejsce obok mnie zajął Albus, próbując wyciągnąć ze skórzanej torby dość duży podręcznik do tego przedmiotu. Oparłam głowę o łokieć, czekając na rozpoczęcie zajęć.
 - Scorpiusie, usiądź obok mnie. – z transu wyrwał mnie dość gruby głos Nathan’a. Był on kumplem Malfoy’a, tak samo przebiegłym i fałszywym jak blondyn.
Chłopak przybrał już całkiem zdrowy koloryt cery. Zajął miejsce obok kolegi i nie dał po sobie poznać, że jeszcze dziesięć minut temu był w ogromnym amoku.  Nie miałam jednak czasu na dalszą obserwację, gdyż do klasy wmaszerowała profesor Brown. Była to dość drobna i niska kobieta. Jej twarz była nieskazitelna. Mimo wieku, nie było na niej ani jednej zmarszczki. Gęste, kręcone włosy koloru miodowego wystawały spod spiczastej tiary, a dość małe, brązowe oczy witały nas wszystkich w nowym roku szkolnym.
 - Mam nadzieję, że wypoczęliście w wakacje, bo czeka nas dużo pracy. Piąta klasa równa się sumy, nie zapominajcie o tym. – nauczycielka wygłosiła te słowa stojąc na podeście, gdzie znajdywało się jej spore mahoniowe biurko.
 - Zaczyna się – westchnął Albus, ocierając pot z czoła.
 Uśmiechnęłam się lekko w stronę brata, po czym ponownie skierowałam swoją uwagę na profesor Brown.
Po transmutacji mieliśmy tak długo wyczekiwane zajęcia obrony przed czarną magią. W zwartej grupce weszliśmy do klasy, jeszcze przed rozpoczęciem lekcji. Ted powitał nas wszystkich mocnym uściskiem. Jego brązowe, jak zawsze rozczochrane włosy zakrywały wysokie czoło, a niebieskie oczy iskrzyły się młodzieńczym blaskiem. Widać było, że jest dość zestresowany pierwszym dniem, jako nauczyciel.
 - Na pewno będziesz świetny – poklepałam Teda po plecach, aby dodać mu otuchy. Spojrzał na mnie nieśmiało, jakby nie wierzył w moje słowa.  Rozległ się dzwonek, więc szybko zajęliśmy swoje miejsca. Usiadłam z Albusem w pierwszej ławce, tak, aby móc dopingować nowego nauczyciela swoim uśmiechem.
 - Witam wszystkich. Jak zapewne wiecie, nazywam się Ted Lupin i będę Was uczył obrony przed czarną magią. Stawiam na ćwiczenia praktyczne, więc możecie schować podręczniki. – Mężczyzna zwrócił się do kilku Krukonów, którzy byli zajęci wyciąganiem książek w skórzanych oprawach.
Rozejrzałam się po klasie. Ślizgoni okazywali swoje niezadowolenie, wywracając oczyma i krzywiąc się niemiłosiernie.
 - Dzisiaj zajmiemy się działaniem zaklęcia Ascendio.- donośnym głosem poinformował nas Lupin.- Czy ktoś wie, co to za zaklęcie?
Cała nasza grupa natychmiast wystrzeliła ręce w górę, co spotkało się z cichym chichotem uczniów Slytherniu.
 - Albus, słucham.
 - To zaklęcie, które wystrzela różdżkę z ogromną siłą, w odpowiednią stronę. – Potter odpowiedział głośno, zerkając w stronę Ślizgonów.
 - Dokładnie, bardzo pomocne, gdy znajdujemy się w pułapce. 5 punktów dla Gryffindoru. – odparł nauczyciel, na co Gryfoni zareagowali głośnym rykiem. - W klasie niebezpiecznie byłoby zastosować to zaklęcie, gdyż zapewne rozwalilibyśmy ściany. Na szczęście, dyrektor McGonagall pozwoliła nam wyjść na błonia w celu ćwiczeń. 
Szliśmy szybko, nie chcąc tracić ani chwili z zajęć. Bliźniaki podskakiwali wesoło, wyprzedzając nas, natomiast ja z Albusem i Adamem dotrzymywaliśmy kroku profesorowi.
 - Genialny wybór jak na pierwszą lekcję, Ted. – mój kuzyn pochwalił Lupina.
 - Dzięki. W sumie, to Harry mi podpowiedział. Ponoć to zaklęcie pomogło mu w Turnieju Trójmagicznym. – odchrząknął mężczyzna, ogarniając wzrokiem całą klasę.
Na błoniach jesienne słońce przykryte zostało niewielkimi chmurami. W powietrzu było czuć zapach jabłek i liści. Lekki wiatr ochładzał nasze ciała, dzięki czemu, wszyscy mieli więcej energii do pracy. Zabraliśmy się do ćwiczeń. Dzięki wskazówkom Lupina, wszyscy bardzo szybko zrozumieli istotę Ascendio. Nawet niektórzy Ślizgoni, widząc swoje postępy, zaczęli przekonywać się do nowego nauczyciela. Obserwowałam z radością Lupina, widząc, jak wiele przyjemności sprawia mu rola nauczyciela. Był do tego stworzony.

19 komentarzy:

  1. No bardzo fajny pomysł, by Ted został nauczycielem Obrony przed Czarną Magią :)
    To dobrze, że Harry też będzie kandydował na Ministra, choć czuję, że to będzie ciężka walka, bo siły zła nadal działają ;d
    Wydaje mi się, że raz mogłaby użyć innego określnika niż profesor Brown, ale to szczegół malutki ;)
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż miło się czyta kolejne rozdziały, są one dla mnie kompletnym oderwaniem się od rzeczywistości i to jest piękne :)

    Poza tym nowość na www.step-forward.blog.onet.pl zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponadto członkowie wydziału uważają, że to właśnie Pan Harry Potter poprzez swój bunt jest odpowiedzialny za wszelkie nieszczęścia, które spotkały pokolenie czarodziejów przed 30 laty.
    COOOO?! Nott to parszywiec!
    Widzę, że Drake to następca Crabbe'a. A może Goyle'a? ;)
    Ted ma smykałkę po ojcu i po chrzestnym. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemnie czytało się ten rozdział. Zaskoczył mnie ten artykuł w Proroku - Harry ministrem? Jakoś nie widzę go w tej roli, sama nie wiem, dlaczego. Może coś w tym jest, że wszelkie regulaminy się go nie trzymają :D Ale ten tekst w Proroku Codziennym czarująco obłudny, przypomina mi to taką przedwyborczą nagonkę... w każdym razie ciekawa jestem, jak to się dalej rozwinie.
    Fajny pomysł z Tedem jako nauczycielem obrony przed czarną magią, naprawdę gratuluję :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Teda- zawsze jest przedstawiany tak ciepło i pozytywnie. Jestem pewna, że świetnie sobie poradzi w roli nauczyciela. Co ta za dziwny pomysł z Malfoy`em na Ministra Magii? Zresztą mniejsza o to, bo Potter zawsze wygra.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. 10 rozdział na www.fremionestory.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog. Strasznie podoba mi się ten rozdział. W ogóle wszystkie są interesujące i (mówiąc potocznie... O.o) "fajne" (to słowo i tak nie opisuje w całości moich odczuć dotyczących Twojego dzieła). Naprawdę interesujący pomysł. W ogóle wciągające i ciekawe. Widać,że władasz bogatym słownictwem,za co masz u mnie wielki plus ;)

    Pozdrawiam i weny życzę.
    Jennifer Riddle xD

    [huncwoci-i-lily-evans.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. no kurcze, nim skomentowałam trójkę pojawiła sie czwórka, więc komentarz do trzeciego rozdziału masz pod trójką :) a co do tego, to oj dzieje się! Malfoy i Potter będą rywalizować o bycie Ministrem Magii? nieźle, nie spodziewałam sie tego. nie ogarniam tego, kto jest kim, więc wybacz, że jakoś tak sie nie ekscytuję, gdy pada jakieś nazwisko :c ja tam tylko głównych znam, a i tak nie jakoś dobrze, tak więc gratuluję sobie wytrwałości.. gdybyś chciała, to na moim nowym blogu pojawił sie prolog [until-it-breaks]

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko tyle tych dzieci, kuzynów, wujków i ciotek, że ledwo co można się połapać. Coraz większa ta rodzina Weasletów. Jestem ciekawa czy będzie jeszcze więcej o Scropiusie. Bardzo mnie intryguje ;D. Bardzo fajnie, że Ted został nauczycielem, tak samo jak jego ojciec. Mam nadzieję, że będzie jeszcze kilka opisów jego lekcji! Czekam na dalszy rozdział:D
    weasleyowie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie piszesz ;) Na pewno będę śledziła twój blog :D Czekam na następne rozdziały :>

    OdpowiedzUsuń
  11. kolejny swietny rozdział i kolejna rywalizacja miedzy Draco i Harrym, jak za starych dobrych czasów, że tak powiem:))
    twoje opowiadanie to takie moje oderwanie od zycia mugolskiego do swiata magii:))

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja tam wolę Draco w roli Ministra^^ No cóż, mówiłam, że mam do niego sentyment:D
    Oj tak! Teddy!<3 Miłość do Remusa, przenoszę na jego syna:3
    Poza tym to, że Potter i Malfoy będą ze sobą rywalizować, przypomina mi czasy ich nauki w Hogwardzie^^ Oj, będzie się działo!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. nowość zapraszam
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział ciekawy, wiele osób pisało o tym, ale ja też napiszę: Teddy to wspaniały pomysł na nauczyciela! Po za tym, widać że akcja się rozwija, lecz powoli. Pisz kolejne notki i mnie informuj oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo podoba mi się rozdział. jest naprawdę bardzo dobrze opisany. ciekawe czy pani brown jest taka wymagająca jak McGonagall? a Ted profesorem? super pomysł. czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na http://lilyevans-jamespotter-huncwoci.blog.onet.pl/ jest nowa notka, więc zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  17. bloga jeszcze nie czytałam ale niedługo się za to zabieram :) tymczasem u mnie nowy rozdział : nie-oszukasz-przeznaczenia.blogspot.com, zapraszam ~ J.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Zazdrościłam dziewczynie tego, że nawet siedmiu godzinach snu wyglądała jak top modelka." - po siedmiu
    " - Dokładnie. A jego synalek założył tę plugawy Wydział pełen byłych Śmierciożerców, którym nie udowodniono winy i innych pseudo-czarodziejów, którzy najchętniej powybijaliby wszystkich porządnych obywateli z wątpliwą czystością krwi. – wycedził James, zaciskając pięść." - ten plugawy , bez kropki po "krwi"
    "Piąta klasa równa się sumy, nie zapominajcie o tym. – nauczycielka wygłosiła te słowa stojąc na podeście, gdzie znajdywało się jej spore mahoniowe biurko." - sumom , "Nauczycielka" z dużej litery.


    Bardzo dobrze, że Ted jednak podołał zadaniu. Sprawienie, że Ślizgoni są zadowoleni z lekcji nie prowadzonych przez ich nauczyciela albo kogoś, kto wyznaje takie same poglądy co do czystości krwi jak oni, jest bardzo trudnym zadaniem! Na szczęście pan Lupin dał sobie radę ^^ Ehh... aż się przypomina jego wspaniały tata :)Jeszcze tylko miodowe oczy, a byłby z niego idealny Remus ;d

    Jeżeli ktoś złożył kandydaturę Harry'ego, to myślę, że powinien on wygrać. W końcu zasłużył sobie na to, czyż nie? Zrobił wiele dla czarodziejów, czy to się komuś podoba, czy nie! Dla całego świata magii ;)

    Nie dziwi mnie wcale reakcja Jamesa. W końcu kto jak kto, ale on na pewno wie co działo się te 30 -ści lat temu. Jest z pewnością bardziej wtajemniczony niż ktokolwiek inny! Myślę, że zareagowałabym tak samo. ALbo nawet zaczęłabym się wyżywać na Scorpiusie, hehe xd

    OdpowiedzUsuń